Podobnie jak w przypadku zasady działania pompy ciepła, nie czuję się i nie jestem specjalistką w temacie – nie dosyć, że budowlanym, to jeszcze technicznym. Ale życie wymusza rozszerzanie horyzontów i zainteresowań. Na szczęście. Swoje niedostatki postanowiłam przekuć w zalety i podejść do tematu w stylu „chłop krowie, przy rowie”, żeby samej sobie wytłumaczyć. Zakładam jednocześnie, że może nie tylko ja mam mętlik w głowie w temacie standardów nowoczesnego budownictwa.
W 2006 roku mój ojciec rozpoczynał budowę domu w technologii szkieletu drewnianego i zażyczył sobie warstwę ocieplenia ścian zewnętrznych wełną mineralną o grubości 20 cm. Wykonawca oczywiście się podporządkował, ale skwitował to stwierdzeniem „zwykle daje się 10 …”. I nie byłoby w tym wszystkim nic dziwnego, gdyby nie to, że inwestor miał lat ponad 70 i wychował się w czasach kiedy relacja ceny utrzymania/ ogrzania domu do jego wzniesienia była zupełnie inna niż współcześnie, a wykonawca postawił już niejeden dom współczesny, a nadal nie dostrzegał korzyści płynących z rozwiązań energooszczędnych.
Czemu inwestorzy są niechętni takim rozwiązaniom? Bo są – mój ojciec jak widać z wypowiedzi głównodowodzącego ekipy, był wyjątkiem. Może wynika to z niedoinformowania, może z konieczności wyłożenia większych pieniędzy na starcie, które będą zwracać się długo i „niewidocznie”, podczas gdy można za nie wyposażyć efektownie dom? Może przyczyną jest fakt, o którym dowiedziałam się z ogromnym zdziwieniem, że nasza rodzinna studentka architektury nie ma, nie miała i mieć nie będzie zajęć z budownictwa energooszczędnego i pasywnego (wielka szkoda, bo projekty domów pasywnych, w moim odczuciu, najczęściej są nudne, przemysłowe i odczłowieczone). Ale podejrzewam, że głównym powodem jest fakt niskiej świadomości samych inwestorów, czyli – jak to często bywa w wolnej gospodarce rynkowej – konsumenta. Bo jednak mojemu ojcu udało się przeforsować „nieekonomiczne” 20 cm.
Zapotrzebowanie na energię to podstawowe kryterium różniące i wyróżniające domy energooszczędne i pasywne. Może ono być ośmiokrotnie mniejsze niż w budynkach tradycyjnych, wznoszonych według obowiązujących norm.
Dom pasywny (standard NF15)
Dom pasywny jest najbardziej rygorystyczną wersją energooszczędności. Z założenia projektowany jest tak, żeby do jego ogrzania wystarczyło około 15 kWh/(m2·rok) i jest ośmiokrotnie mniejsze niż w tradycyjnych domach, wznoszonych według obowiązujących norm. Przedstawiając to bardziej obrazowo – można powiedzieć, że w ciągu sezonu grzewczego do ogrzania 1 m2 mieszkania potrzeba jedynie 1,5 l oleju opałowego albo 1,7 m³ gazu ziemnego lub 2,3 kg węgla.
W budynkach pasywnych nie stosuje się tradycyjnego systemu grzewczego. Natomiast dogrzewa się powietrze wentylacyjne, wykorzystuje się promieniowanie słoneczne i wewnętrzne źródła ciepła, takie jak urządzenia elektryczne i mieszkańcy. To tyle jeśli chodzi o pozyskiwanie energii w bardzo ogólnym zarysie, niemniej jednak uwagi poświęca się zminimalizowaniu jej strat. Temu służą bardzo dobre parametry izolacyjne ścian i okien, odzysk ciepła z wentylacji, a niekiedy również z ciepłej wody (rekuperacja).
Kryteria domów pasywnych – parametry, współczynniki i rozwiązania konstrukcyjne są bardzo ściśle określone. Wybudowanie takiego domu wymaga wielkiej staranności i współpracy specjalistów z różnych dziedzin. W Niemczech, gdzie pasywne budownictwo jest już dosyć popularne, cena wybudowania takiego budynku zbliża się już do tego wybudowanego metodą tradycyjną, ale u nas ciągle jeszcze różni się dość znacznie – 30% lub więcej (spotkałam się z wyliczeniami, że te dodatkowe nakłady „zwracają się” po 7 latach). Skala i popularność – co roku w Europie notuje się 100% wzrost budownictwa pasywnego.
Bardzo przekonujące wydaje się być takie wyliczenie: zużycie dla budynku 150 m2 na wymaganym dla domu pasywnego poziomie 15 kWh/(m2·rok) oznacza 2250 kWh rocznie, co daje koszty w wysokości 619 zł przy ogrzewaniu gazem ziemnym z kotłem kondensacyjnym oraz 337 zł przy ogrzewaniu prądem z pompą ciepła przy COP4 (współczynnik efektywności pompy ciepła). Można spotkać się z ostrą krytyką pomp ciepła, zarzucającą i duże zużycie prądu, ale trzeba mieć świadomość, że takie źródło ogrzewania nadają się tylko do domów pasywnych, dobrze zaizolowanych i budowanych z myślą o takim, a nie innym systemie ogrzewania. Pompa założona w domu wybudowanym w dwudziestowiecznej technologii tradycyjnej ma duże szanse rzeczywiście się nie sprawdzić.
Szczegółowe wytyczne KAPE dotyczące budynków pasywnych (pdf)
Dom energooszczędny (standard NF40, niskoenergetyczny)
Dom o mniejszym rygorze stosowanych rozwiązań energooszczędnych. Zapotrzebowanie na ciepło dla takiego budynku kształtuje się na poziomie od 30 do 60 kWh/ (m²•rok), a łączne zapotrzebowanie na energię pierwotną dla potrzeb podgrzewania wody, ogrzewania pomieszczeń, oświetlenia oraz eksploatacji urządzeń domowego użytku nie może przekroczyć 120 kW/m2/rok. Podobnie jak w budynku pasywnym zwraca się tutaj dużą uwagę na dobrą izolację przegród zewnętrznych i okna o niskim współczynniku przenikania ciepła, ze szczególnym uwzględnieniem miejsc w których mogą tworzyć się tzw. mostki termiczne (miejsca ucieczki ciepła).
Podczas projektowania można sobie pozwolić na większą dowolność w kształcie dachu (niekoniecznie musi być dwuspadowy) i samego budynku (niekoniecznie musi być na planie prostokąta), choć i tutaj powinno być jak najmniej załamań. Warstwa termoizolacji ścian zewnętrznych powinna mieć grubość min. 20 cm, a w dachu lub stropodachu – 30 cm, w porównaniu z domem pasywnym jest odpowiednio 10 – 20 cm cieńsza (różnice mogą być większe – w zależności od rodzaju materiałów izolacyjnych). W przypadku okien i drzwi tutaj również powinny być szczelne, różnica może dotyczyć jedynie współczynnika przenikania ciepła U, który nie powinien być większy niż 1,3 W/(m2·K) w domu energooszczędnym (a dla domu pasywnego 0,8 W/(m2·K)).
Spotkałam się parę razy z opinią, że wznoszenie budynku tylko energooszczędnego (standard NF40) to w gruncie rzeczy marnowanie pieniędzy, bo podążają one krok za najnowocześniejszymi rozwiązaniami technicznymi i za kilka lat trzeba je będzie termomodernizować. Do jego ogrzania potrzeba 5-krotnie więcej energii niż do ogrzania budynku pasywnego.
Świadomość opłacalności budowania czegoś droższego na starcie, będzie zapewne wzrastać dość wolno. Najlepszym marketingiem tego typu rozwiązań będą powstające nowe domu, których właściciele będą zadowoleni i udokumentują to odpowiednio niskimi rachunkami. Póki co moja rozmowa z kolegą, który wybudował właśnie dom w technologii tradycyjnej, skończyła się jego stwierdzeniem, że „budynki energooszczędne nie istnieją”. Inwestowanie w coś, czego nie ma, faktycznie musi wydawać się głupotą.
Więcej: Gazeta Prawna, Murator
Zdjęcia: Basf, Michael Shealy,
3 thoughts on “Porównanie domu energooszczędnego i pasywnego”
Krzysztof Lis
(27 listopada 2013 - 13:15)Warto dodać, że do bardzo niedawna w polskiej nomenklaturze nie zdefiniowano w zasadzie „domu energooszczędnego”. Kończyło się to tym, że biura projektowe przygotowywały projekty „domów energooszczędnych”, które spełniały jedynie minimalne wymogi dot. termoizolacji (zapisane w przepisach). Uzasadnienie? Jedyne, co mi do głowy przychodzi to fakt, że takie domy rzeczywiście są „bardziej energooszczędne” od tych sprzed powiedzmy 10 czy 20 lat.
Standardy NF15 i NF40 powstały po to, by uruchomić dofinansowanie do budynków, które je spełniają.
A z czego wynika niechęć do styropianu czy wełny? Po części na pewno z ciasnych polskich działek. Ale przede wszystkim z braku wiedzy na temat tego, czym jest później ogrzewanie takiego domu. Sam świadczę usługi w tym zakresie — tzn. analizuję dla klientów ich projekty pod kątem przewidywanego zapotrzebowania na ciepło do ogrzewania, a więc także i kosztów ich ogrzewania. Zapytań o takie usługi mam coraz więcej, więc ta świadomość się poprawia.
Ciekawe, że budować tę świadomość miały także świadectwa energetyczne. Ale ponieważ pomysł ten zepsuto (zamiast określić „klasy energetyczne” budynku, jak dla pralki czy lodówki — żeby inwestor wiedział, że kupuje dom klasy D lub E — wprowadzono nic nieznaczący suwak na pierwszej stronie, poza tym świadectwo uwzględnia bezużyteczną energię pierwotną, a nie wysokość rachunków), to się to nie udało.
Geokia
(9 grudnia 2013 - 08:51)Marzy mi się taki domek pasywny, albo chociaż energooszczędny… Super artykuł, oby takich więcej bo świadomość polaków na ten temat jest niestety ciągle mała :/ Nie wiem skąd tak skostniałe poglądy…
Program Prosument – dofinansowanie mikroinstalacji OZE | Zielone Migdały
(22 stycznia 2014 - 16:46)[…] planują postawić dom lub wyposażyć go w OZE (odnawialne źródła energii). Jakiś czas temu porównywaliśmy dom pasywny z domem energooszczędnym, przytaczając między innymi opinię o „wyrzucaniu pieniędzy w błoto” w przypadku […]