Walonki – buty którymi niesłusznie wzgardziłam 30 lat temu

Walonki - buty z filcu

 

Miałam chyba około 5 lat, kiedy Tata z podróży służbowej na Litwę przywiózł mi parę czarnych oryginalnych walonek. Były to, nawet dla dziecka wychowanego w PRLu, buty przynajmniej dziwne. Miały półokrągłe podeszwy, w których nijak w moim przekonaniu nie dało się chodzić. Do tej pory pamiętam spacer, bardzo krótki spacer, podczas którego nogi wyginały mi się we wszystkie strony, próbując nadążyć za fikuśnym spodem. Kupione w Trokach, żałobnie czarne wojłokowe cudaki w oczach Taty miały sprawdzić się jak najbardziej jako obuwie użytkowe – niestety pamiętam je głównie leżące w szafie.

 

Filcowe walonki

 

Taki model zapewne byłyby wybawieniem, podczas ciężkiej azjatyckiej zimy w kopnym śniegu. Podczas wojny rosyjscy żołnierze używali ich nawet jako butów narciarskich, ale zapewne byli bardziej zaprawieni w zmaganiu się z rzeczywistością i półokrągła podeszwa – czy właściwie jej brak, była najmniejszym problemem z jakim się borykali. A w tej chwili te buty dla ludu wkraczają na salony, a producenci próbują zaprojektować nawet model na szpilkach, co mnie kompletnie zaskoczyło i wypaczyło moje pojęcie o tym jak elegancka może być praktyczność, a bardziej zdziwiłby mnie tylko filcowy parasol.

 

Eleganckie walonki

 

Prawdziwe walonki to jednak w dalszym ciągu bezszwowe buty, wykonane z naturalnego, grubego filcu – wojłoku, formowane z kilku warstw na specjalnej formie nadającej kształt. But jest ciepły ze względu na materiał i technologię, niektóre źródła podają, że jest on również nieprzemakalny, ale tutaj powątpiewam nieco – mając w pamięci fakturę i konsystencję swoich. Podobno od kilku lat fabryki w Rosji i Białorusi mają tak dużo zamówień – w tym również z zagranicy, że nie nadążają z produkcją.

Co by nie mówić buty wydają się być zrównoważone i prośrodowiskowe. Surowiec naturalnyczysta wełna, w przeciwieństwie do skóry, jego pozyskanie nie wymaga uśmiercenia zwierzęcia. Produkcja skomplikowana, ale na wielu etapach (podobno jest ich 36 do 40) wymagająca pracy rąk ludzkich. Ciekawostką jest, że walonki w pierwszej fazie produkcji są bardzo duże – mają ponad metr długości. Ostatecznie uformowane buty o grubości ścianki 3-4 mm, czasem nawet do 7-8 mm, suszy się w piecu, a potem ozdabia. Z pewnym zaskoczeniem przyjęłam też fakt, że jedna owca, strzyżona dwa razy do roku, dostarcza wełny na zaledwie 2 pary takich butów. Może nic dziwnego zatem, że cena kształtuje się na poziomie 150-300 zł i więcej.

Dyrektor fabryki w białoruskich Śmiłowiczach deklaruje, że nawet nie farbują walonek „(…)wszystkie są białe, czarne, albo szare. Kupujemy wełnę odpowiedniego koloru w Uzbekistanie, Tadżykistanie i Turkmenistanie”. Wytwarzane jest tam około 30 modeli na podeszwach gumowych, poliuretanowych i silikonowych – zwracam honor tym samym moim walonkom, bo to zdecydowanie brak kolebotania nadaje im praktyczny wymiar jako obuwiu użytkowemu.

Jeszcze na koniec takie spostrzeżenie z domowego zacisza – na małych stopach obok widzę filc właśnie i kauczukową podeszwę. Odbiega to nieco od syberyjskiego pierwowzoru, ale coś wspólnego jednak mają.

Filcowy kapeć z kauczukową podeszwą

Inspirowane: gazeta.pl – warto przeczytać i obejrzeć zdjęcia.
Zdjęcia zaczerpnięte z: Jaguarrussia, Samoffar

Zobacz również:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *