Urban farming zawitał w polskie progi. Cieszy nas to niezmiernie, bo to jakby na przekór powszechnemu mniemaniu, że Polacy wspólnie i zgodnie działać potrafią tylko na wojennym froncie. Jestem pełna podziwu dla pomysłodawców i realizatorów i zachęcam do podpisania PETYCJI popierającej przedsięwzięcie, co też sama przed chwilą uczyniłam.
Fort Bema o powierzchni 21,97 ha jest ciekawą warszawską przyrodniczą enklawą. Z potencjałem, jak się okazuje, dzięki społecznej inicjatywie lokalnej, utworzenia przez mieszkańców ogrodu społecznościowego na jego terenie.
Skrawek ziemi, dokładniej 5 tys. m kw starego sadu, w którym powstałby ogród, położony jest w południowej części Fortu, między ulicami Obrońców Tobruku i Jerzego Waldorffa. Ogród społecznościowy – Fort Bema będzie składał się z sadu, pasieki i łąki kwietnej. Będzie miejscem rekreacji i edukacji ekologicznej. Ale najpierw: „potrzebna będzie pomoc w karczowaniu, przycinaniu, zakładaniu grządek, wieszaniu budek dla ptaków, budowaniu płotu, sadzeniu roślin, zakładaniu łąki kwietnej”.
„Wykorzystane zostaną rosnące już w Forcie Bema drzewa owocowe, znajdzie się miejsce na łąkę kwietną z rodzimymi gatunkami roślin i grządki warzywne do dyspozycji mieszkańców oraz pasiekę z ulami. Na terenie ogrodu odbywać się będą zajęcia edukacyjne w postaci wykładów i warsztatów prowadzone przez doświadczonych botaników, ornitologów, entomologów, pszczelarzy i ogrodników. Mieszkańcy będą spotykać się tam, żeby brać udział w wydarzeniach kulturalnych. Ogród będzie dostępny dla wszystkich.”
Koszt stworzenia ogrodu szacowany jest na ok. 25 tys. zł. Połowę mają ponieść osoby zaangażowane w przedsięwzięcie, a połowę dobrze byłoby, żeby sfinansowało miasto – stąd apel o podpisywanie petycji.
Wątpliwości, czy może obawy, jakie rodzą mi się w związku z tym przedsięwzięciem, dotyczą jakości gleby pod uprawę warzyw i ewentualnych aktów wandalizmu. Bezpieczniej dla samych ogrodów, gdy pojawiają się na dachach budynków, z ograniczonym dostępem przypadkowych osób, choć idea ogrodów ogólnodostępnych o wiele bardziej mi się podoba. Dobre jest też to, że oto człowiek przeważnie walczący z miejską przyrodą i szalą zwycięstwa przechylającą się na jego stronę, potrafi również z nią współpracować w tworzeniu swojego, miejskiego dobrostanu. Żywność wytwarzana tak lokalnie, że już chyba bardziej nie można, walory edukacyjne i społeczne – nie do przecenienia.