Motoryzacja ma to do siebie, że często fascynuje już od najmłodszych lat. Mały człowiek widzi, że rodzice jeżdżą samochodem, widzi inne samochody dookoła na ulicach. Nic dziwnego, że sam też by chciał samochodzikiem pojeździć. Chyba najgorsze co może wtedy zrobić rodzic zatroskany harmonijnym rozwojem swojej pociechy, to kupić mu pojazd napędzany silnikiem…
Jeśli dziecko jest mniejsze, rodzic woli aby pojazd był stabilniejszy, najlepiej 3 lub 4 kołowy. Może się zdarzyć, że zamiast na małym rowerze z bocznymi kółkami, dziecko zostanie posadzone na wehikule poruszającym się dzięki elektryczności. Zastygłe w bezruchu dziecię będzie dzięki niemu pokonywało kolejne metry przy wtórze burczenia napędu w iście ślimaczym tempie…
A można przecież inaczej. Niemiecka firma Caiko ma w swojej ofercie czterokołowy pojazd – mycart, który z powodzeniem może zastąpić elektryczne monstra. Według producenta przeznaczony on jest dla dzieci w wieku 4-9 lat. Zasadnicza konstrukcja wykonana jest z drewna i wygląda bardzo solidnie. Styczność z podłożem zapewniają koła z pompowanymi oponami, osadzone na łożyskach kulkowych. Kierowca ma do dyspozycji hamulec ręczny działający na tylną oś oraz – uwaga – wsteczny bieg! Oznacza to, że jadąc do tyłu nadal pedałujemy do przodu! Do wyboru jest kilka wersji kolorystycznych siedzenia i kółek, które można łączyć w dowolny zestaw.
Pomimo dość wysokiej ceny (około 1300 złotych), naszym zdaniem mycart zdecydowanie góruje nad swoimi elektrycznymi odpowiednikami. Przede wszystkim dziecko dzięki niemu się rusza! Ponadto odpada problem zużytych akumulatorów i całej masy plastiku, z którego są zrobione „karoserie”. Mycart z Caiko to taka nowsza, lepsza wersja tych blaszanych samochodzików z czasów naszej młodości… Za informację o nim dziękujemy Adamowi.
O! Bo pozwoliłam sobie zawiesić link Migdałów u Adasia Wajraka, stąd Tips Senior, którego niniejszym mile tu widzę :)
Własnie doskonalę swe zakłdaki na blożku (zwijane będą) i Migdały, jako jedyny, jakby nie towarzyski blog tam będą :)))
ale sie tu zmienilo. podoba mi sie nowy szablon
Zawsze pozostanie problem miejsca gdzie z takim samochodzikiem można iść pojeździć. Mieszkam w mieście, w którym nie ma placów, alejek dla rowerzystów, rolkowców lub właśnie takich samochodziarzy. Boiska szkolne dawno zamieniły się w zdewastowane meliny pod chmurką. Chodniki mają za dużo nierówności, zresztą są na sporych wzniesieniach. Jedyne fajne miejsce oddane ostatnio do użytku jest jakby na obrzeżach miasta, za daleko by zajechać tym samochodzikiem a nie każdy ma samochodzik na silnik, który zawiezie i dziecie i tak dużą zabawkę na miejsce – autobus wiadomo odpada.
Pomysł naturalnie bardzo dobry ale ograniczony finansami, oprócz wysokiej ceny jednak też chyba tylko dla dysponujących swoim ogródkiem z wydzielonymi alejkami z kostki brukowej, czyli niedostępny dla wszystkich.
@hjuston – dziękujemy, bardzo nam miło :)
@cito1 – problem z miejscem do jeżdżenia takimi pojazdami faktycznie jest, tym niemniej nie powstrzymuje to niektórych rodziców przed kupnem wspomnianych elektrycznych klocków na plastikowych kołach. to niech już lepiej kupują coś takiego, nieprawdaż? :)
i dzięki za linkowanie :)