foto: Harvard Avenue (c)
Gdy podczas burzy nagle zgaśnie światło, zwykle wystarczy zapalić świeczkę i cierpliwie czekać (oczywiście zaraz po wykonaniu telefonu do zakładu energetycznego). Jednak w życiu zdarzają sięsytuacje ekstremalne i w takie właśnie znalazł się mieszkaniec miasta Harvard w stanie Massachusetts, który na przywrócenie elektryczności musiał czekać trzy dni. W czasie gdy inni siedzieli po ciemku, on czerpał energię elektryczną z Toyoty Prius.
W podobny sposób można w zasadzie wykorzystać każdy samochód z silnikiem spalinowym. Prius ma nad zwykłymi autami tę przewagę, że jego silnik włącza się tylko na chwilę, aby doładować akumulator. Duża pojemność akumulatora gwarantowała stabilne zasilanie konwertera, który prąd stały o napięciu 12V zamieniał na prąd zmienny 120V. Dzięki temu pan John Sweeney mógł korzystać z lodówki, wentylatora rozprowadzającego ciepłe powietrze po domu oraz oświetlenia.
Po trzech dniach okazało się, że Prius spalił ok. 19 litrów benzyny. Jeśli porównać to z dostępnymi na rynku generatorami spalinowymi (benzynowe spalają średnio 22-30l/24h), to okaże się, że Prius jest w roli awaryjnego zasilania całkiem oszczędny. Gorzej, jeśli w trakcie awarii energetycznej trzeba gdzieś samochodem pojechać. Prius jako generator, za Yahoo! Green.
2 thoughts on “Prius jako awaryjny generator”
jestemdobry.pl
(27 stycznia 2009 - 11:37)Z tego co wiem to Prius ma sporo tych akumulatorkow wiec moglo sie udac. Trzeba byc jednak elektrykiem zeby wiedziec jak podlaczyc to cudo do swojego domku :-)
Marcin
(27 stycznia 2009 - 12:21)Normalne się podłącza – najłatwiej przewód z konwertera wpiąć pod ‚korki’ lub bezpieczniki tylko raczej za licznikiem ;) Tylko przydałby się jeszcze wyłącznik zasilania z sieci i to przed korkami na wypadek gdyby włączyli zasilanie… PS. nie jestem elektrykiem…