Tak mógłby pytać Sherlock, swojego nowego Wattsona każdego wieczoru. Tak, tak – Wattsona – podwójne „t” jest jak najbardziej na miejscu. Nie jest on co prawda doktorem, ale potrafi trafnie zdiagnozować jedną przypadłość – zużycie energii elektrycznej w całym domu.
Odczyt dokonywany jest przy pomocy specjalnego sensora, który należy umieścić w pobliżu „wejścia” prądu do domu (pewnie gdzieś w okolicach licznika). Nie jest wymagana pomoc specjalisty, bo proces instalacji jest podobno dziecinnie prosty i bezpieczny. Wattson ze swoim czujnikiem (chciało by się rzec – Sherlockiem) komunikuje się bezprzewodowo, tak więc odczyt może być przeprowadzony w każdym miejscu domu. Projektantom (DIY Kyoto) tego pomysłowego urządzenia udało się zamknąć urządzenie czysto techniczne w obudowie, której nie trzeba chować przed gośćmi. Nowoczesne wzornictwo białego, półprzezroczystego plastiku wykończono drewnem. Przez plastik przezierają cyfry wyświetlacza, który informuje nas o całkowitej ilości Watów energii elektrycznej zużywanej przez wszystkie urządzenia w domu. Iluminacja zmienia swoje natężenie w zależności od wielkości konsumpcji czyniąc z Wattsona edukacyjną lampkę nocną.
To jednak nie wszystko. Wattson ma wbudowaną pamięć, w której przechowuje dane o zużyciu energii. Po podłączeniu do komputera umożliwi nam dotarcie do tworzącej się społeczności użytkowników Wattsona. Wymiana pomysłów na to, jak obniżyć zużycie energii, porównanie energochłonności urządzeń czy konkursy – możliwości rozwoju internetowego „klubu” wattsonowców jest wiele. Wattson z DIY Kyoto, za engadget.