Dla kogoś, kto potrafi z kartki papieru zrobić tylko piekło-niebo, złożenie takiego kajaka może być nie lada wyzwaniem. Pomimo, że jest instrukcja i pomimo, że nie z papieru. Ale za to trzeba dokładnie, żeby wody nie nabierał. Zamykane kompaktowe „etui”, przypominające trochę teczki na rysunki, z jakimi można zobaczyć studentów, to niewątpliwy atut wakacyjnego pakowania. Zwłaszcza jeśli ktoś ma kajak, a nie ma na niego uchwytu i przywiązuje go prowizorycznie sznurkiem na dachu samochodu – tak jak my. A sprawa jest większego kalibru niż wózek dziecinny, który i tak jeździ nam po dachu, lekceważąc doskonałe – wydawało nam się – mocowanie.
Po wykonaniu 15 prototypów, modeli z papieru i niezliczonych próbach w zatokach, strumieniach i oceanach, kajak Oru wydaje się być gotowy. Anton Willis – praktyk kajakowych wycieczek, zaprojektował go z jednego arkusza pofałdowanego polipropylenu tak, aby po złożeniu mieścił się w walizeczce razem z wiosłami i kamizelką ratunkową. W pełni nadaje się do recyklingu, a do jego produkcji zużywa się 70% mniej ropy niż w tradycyjnie formowanych odpowiednikach. Kajak jest jednoosobowy, ma 12 metrów długości i waży tylko 25 kg, montuje się w ciągu pięciu minut. Może unieść nieco ponad 110 kilogramów.
Warto zajrzeć na stronę Oru Kayak – jest profesjonalna i warto obejrzeć filmiki, wrażenie robi zwłaszcza test wytrzymałości – Oru przechodzi go perfekcyjnie, o co bym go nie podejrzewała. Polecam też film na Vimeo, który rozbudza pragnienie posiadania tego cuda i jest po prostu ładny.
Oru Drone from Oru Kayak on Vimeo.