Dziś ponownie o nietypowych pojazdach, które śmiało można nazwać hybrydowymi. Elektryczne silniki wspomagane pracą nóg, tym razem w wersji bardziej ekonomicznej.
Niedawno pisaliśmy o TWIKE – elektrycznym pojeździe, który dodatkowo jest wyposażony w rowerowe pedały dla kierowcy i pasażera. TWIKE jest dość drogi, a dziś postanowiliśmy napisać o nieco tańszych rozwiązaniach opartych na podobnej technologii – silnik elektryczny + przekładnia rowerowa.
Jeździdełko o wdzięcznej nazwie ELF to w zasadzie nic innego, jak obudowany rower poziomy z silnikiem elektrycznym. Wyprodukowany przez Organic Transit ze Stanów Zjednoczonych spełnia wymogi dopuszczenia do ruchu jako rower. Tamtejsze ograniczenia wymuszają w tym przypadku ograniczenie mocy silnika elektrycznego do (zazwyczaj) 750 W a prędkość osiąganą wyłącznie przy napędzie elektrycznym do 32 km/h. W warunkach europejskich ELF rowerem już by nie mógł być, ponieważ zgodnie z unijnymi dyrektywami, rower z napędem elektrycznym, aby nadal był traktowany jak rower, nie może mieć silnika mocniejszego niż 250 W, a jego prędkość przy wykorzystaniu tylko silnika elektrycznego nie może przekraczać 25 km/h.
Przy budowie ELFa Organic Transit wykorzystuje surowce pochodzące z recyklingu. Aluminium użyte w produkcji w 45% pochodzi z recyklingu, a tworzywo stanowiące obudowę pojazdu w 85%. Trzykołowy ELF jest wyposażony w trzy 26-calowe koła – dwa z przodu (pochylone dla zapewnienia lepszej stabilności w zakrętach) oraz jedno z tyłu. W pojeździe nie ma drzwi, co ma gwarantować odczucia z jazdy zbliżone do tych z normalnego roweru, nie ma też podłogi (może będzie dostępna jako dodatkowa opcja w późniejszych wersjach pojazdu).
ELF może zostać wyposażony dodatkowo w panel słoneczny, który doładowuje akumulator, wydłużając tym samym zasięg. Normalnie akumulator ładuje się ze zwykłego gniazdka. Dzięki elektrycznemu wspomaganiu, ELF może przewieźć oprócz kierowcy jeszcze ok. 130 kg bagażu i może rozwijać prędkość rzędu 50-60 km/h. Ale to, co jest w tym pojeździe naprawdę fajne, to fakt, że bazuje on na rowerze. Daje to spore pole do ulepszeń i modyfikacji (np. zastąpienie standardowej 3-biegowej przekładni wielobiegową piastą). No i można nim jechać nawet z rozładowanym akumulatorem (w odróżnieniu od ciężkiego TWIKE).
Organic Transit oprócz ELFa ma w swojej ofercie również pojazd „ciężarowy” – TruckIt. Zasada napędu podobna, konstrukcja już nieco odmienna – dwa koła powędrowały do tyłu, co zapewne przyczyniło się do zwiększenia ładowności tej wersji do 360 kg. TruckIt jest też nieco droższy od ELFa – ten drugi kosztuje bowiem 4000 USD, a jego dostawczy kolega 5500 USD.
W przypadku takich nietypowych pojazdów zawsze pojawia się pytanie – gdzie nimi jeździć. Abstrahując od kwestii prawnych w naszym kraju (a więc tego, że z silnikiem o takiej mocy ELF nie mógłby być raczej traktowany jak rower) – czy poruszać się ścieżkami, czy ulicą? Być może z czasem infrastruktura drogowa lub przepisy zmienią się tak, że użytkowanie pojazdów takich, jak ELF, czy TWIKE będzie łatwiejsze. Nam pomysł obudowanego roweru poziomego z silnikiem elektrycznym bardzo się spodobał.
Po więcej informacji odsyłamy na stronę Organic Transit oraz ich profil na Facebooku.
1 thought on “Elektryczne pojazdy z napędem nożnym”
Marek
(21 lutego 2014 - 15:05)Wszystkie konstrukcje wielośladowe mniej lub bardziej amatorskie a nawet całkiem komercyjne łączy jedna choroba wieku dziecięcego – za daleko posunięte oszczędności, czego nie widać w cenie tych produkowanych na sprzedaż i garażowy poziom inżynierii. Prostota idealnie harmonizuje z rowerem klasycznym ale konstrukcja wielośladowa wymaga pewnej komplikacji, żeby przekroczyć poziom kuriozum i amatorszczyzny.
Pierwszy warunek – mechanizm różnicowy i przeguby do napędu.
Drugi warunek – koła przednie wyposażone w tarcze mieszczące zwrotnicę i piastę tak, żeby spełnić prawidłową geometrię zawieszenia – oś obrotu w miejscu styku z podłożem
trzecie warunek – cztery kola zamiast trzech.
Pierwszy warunek pozwoli budować pojazd bez kuriozalnej długości przeniesienia napędu – masę mech. różnicowego zrekompensuje skrócenie łańcucha.
Z tego samego powodu pojawi się sporo użytecznego miejsca w najodpowiedniejszej do obciążania przestrzeni.
Dopełni to warunek trzeci – para kół z tyłu da przestrzeń na ładunek.
Co do punktu drugiego – to prawidłowa geometria układu kierowniczego oraz czterokołowa konstrukcja to podstawa komfortu prowadzenia pojazdu, bezpieczeństwa, zdolności pokonywania nierówności oraz oszczędności energii.
Nawet obecna sprzedaż bardzo drogich przecież trójkołowców globalnie daje ilość, przy której mogła by się opłacić produkcja przemysłowa kluczowych podzespołów.
Resztę można śmiało pozostawić nadal rękodziełu małych warsztatów. Ktoś (pewnie w Chinach) przełamie barierę i wtedy ruszy produkcja rowerów wielośladowych (wspomaganie elektryczne ma tu jak najbardziej sens i możliwości).
Bo to, co dzisiaj widzimy, jest żałośnie nieporadne.