Solenie ulic a ostatnio i chodników przed prywatnymi posesjami, stało się antidotum na atakującą, z pozoru niewinnie wyglądającymi gwiazdkami śniegu – ZIMĘ. Mieszkamy w dzielnicy domków jednorodzinnych z mało uczęszczanymi, wyłożonymi kostką brukową uliczkami. Tym bardziej dziwi nas fakt, że pługi śnieżne pojawiają się przed naszymi oknami walcząc o palmę pierwszeństwa z pierwszymi białymi płatkami. Sól a dokładniej chlorek sodu lub wapnia wysypywany jest jakby na zapas i wszelki wypadek. Nie tylko na ulice.
Odcinki chodnika z serii „a teraz weź sanki z dzieckiem na plecy” pojawiają się chyba nie tyle przed domami najbardziej ambitnych, lecz raczej – najbardziej leniwych mieszkańców miasta. Efekt posypania solą chodnika w istocie jest piorunujący, zwłaszcza jeśli posoli się go odpowiednio obficie, a przy tym nie trzeba się namachać łopatą do śniegu. Zalegające połacie żółtaw-szarej soli pod ledwo zipiącym kasztanowcem, przyznam podnoszą mi poziom adrenaliny. Moda niestety rozprzestrzenia się wśród sąsiadów. Pani usiłująca pozbyć się tym samym sposobem zalegającego przed jej sklepikiem zbitego śniegu nie jest już niestety ewenementem.
Może w zasadzie trudno się dziwić tej społecznej inicjatywie walki ze śniegiem, skoro przykład idzie z góry. Ostatnio dało się słyszeć, że ta zima rujnuje miejskie budżety i pochłania zapasy soli przeznaczone na przyszły rok. To może jednak … by tak nie solić…?
foto (cc): ArtemFinland
Susza fizjologiczna nękająca przydrożne rośliny, zanieczyszczenie wód gruntowych, korozja samochodów, niszczenie nawierzchni dróg (częstsze zamarzanie i odmarzanie), zniszczone buty – co zatem cenngo mamy w zamian? Bezpieczeństwo na drogach? Podobno statystyki temu przeczą – najwięcej wypadków jest latem, na całkowicie bezśnieżnej powierzchni dróg. Zresztą pobieżne nawet obserwacje pozwalają stwierdzić, że najostrożniej jeździmy po białej nawierzchni. Ekstremalnie ostrożnie podczas burzy śnieżnej. Oczywiście, nie o to chodzi, niemniej jednak solenie ulic czesto przyczynia się do powstania w naszej świadomości złudnego poczucia bezpieczeństwa. Czarne – nie zawsze znaczy mało śliskie, białe – sytuacja jest dosyć jasna. Przyczepność na drogach należy poprawiać, temu trudno zaprzeczyć, ale czy nie możnaby posypywać dróg samym piaskiem? Skuteczny, tani, obojetny dla środowiska. Czemu nie? Podobno w Finladii nie solą (stamtąd dwie ostatnie fotografie).
foto (cc): danaspencer
3 thoughts on “Sól niefizjologiczna”
Pietruszka
(16 lutego 2010 - 20:54)czytałam o tym artykuł w bemowskiej gazecie, gdzie poruszono jeszcze problem psów chodzących po mocno osolonej nawierzchni, których łapy doznają co najmniej dyskomfortu przy zetknięciu się z tym całym chemicznym syfem. niestety, posolić jest najłatwiej, teoretycznie najwygodniej dla obu stron, bo przyjemniej chodzić po „doczyszczonym” do kostki chodniku, jednakże wybiegając myślami w przyszłość warto by przemyśleć wydatki związane z resuscytacją miejskich trawników.
na osiedlu na którym mieszkam regularnie biega pan z odśnieżarką. co prawda trochę spalin, ale jestem przekonana że jest to bardziej ekologiczne niż rozsypywanie magicznych antyśniegowych mieszanek.
ZieloneMigdały
(17 lutego 2010 - 20:50)No te psie łapy nie przyszły mi do głowy, ale rzeczywiście … Też wolę odśnieżarki.
Melting SA
(12 września 2010 - 18:20)ekologiczna sól drogowa – jest dostępny środek do rozmrażania lodu z ulic i chodników który wbrew pozorom ma w nazwie sól drogowa. Nie stosuje się go na skalę przemysłową gdyż jest po 1)- 4 x droższy, 2) 8 x bardziej skuteczny, a conajważniesze nie niszczy dróg asfaltowych. Po aplikacji zachowuje się jak zwykła sól ale nie zamarza przy temperaturze – 15st.C
W tym roku zostały przeprowadzone badania na przydrożnych drzewostanach,wyniki są straszne!!! 16 krotnie została przekroczona zawartość sodu w glebie.