Wiadomo, są miasta bardziej i mniej przyjazne rowerzystom. We Wrocławiu ma ruszyć zautomatyzowana wypożyczalnia rowerów. W Warszawie były (są?) żółte rowery. Ale kiedy można mówić o „kulturze rowerowej”? Co to w ogóle jest ta kultura? W dalszej części 18 punktów, które być może odpowiedzą na oba pytania.
- Ostre koło to coś, co spotyka Cię po odwiedzeniu 20-30 okolicznych sklepów rowerowych ze swoim starym Raleigh’em, żeby sprawdzili co się stało z przerzutką.
- Jeśli na ulicy zatrąbi na Ciebie samochód, prawie tego nie zauważasz. Natomiast przypomina Ci się, że już dawno nie poszliście z dziećmi do parku nakarmić kaczki… Hmm… może w tę niedzielę?
- W temperaturze 35oC bez problemu jedziesz sobie ze swoim czterolatkiem w foteliku, z dwiema torbami zakupów dyndającymi na kierownicy, gadając przez telefon z mężem o kolacji pod stromą górkę i wciąż masz siłę wrzasnąć „Trzymać się prawej!” w trzech językach na zdyszanych turystów jadących wypożyczonymi rowerami, których właśnie mijasz jakby stali w miejscu.
- Kiedy czujesz, że zaczynasz się pocić w drodze do pracy, po prostu jedziesz wolniej. A jeśli prognoza pogody mówi, że będzie naprawdę gorąco, wyruszasz trochę wcześniej, żeby wolniej jechać i się nie spocić.
- Lycrę i spandex widujesz tylko na starych taśmach Jane Fondy z ćwiczeniami albo na ludziach uprawiających jogging w parku.
- Oraz jesteś prawie pewna, że Goretex to ten gość grający na środku pola w Bayern Monachium.
- Kiedy Twój rower się zepsuje i jest w naprawie, bierzesz swój drugi rower, tramwaj, albo autobus. Pomimo, że Twój samochód jest zaparkowany przed domem.
- Więcej niż trzech rowerzystów w kaskach w jednym miejscu widujesz tylko w lipcu – na relacjach z Tour de France.
- Najdziwniejszą osobą w Twoim kręgu przyjaciół jest gość, który nigdy nie spadł z roweru podczas powrotu do domu z imprezy. Dokuczasz mu z tego powodu przy każdej nadarzającej się sposobności.
- Od czasu do czasu sprawdzasz, czy ubranie pasuje kolorystycznie do Twojego roweru.
- Ty i Twoi znajomi często dyskutujecie, który z okolicznych warsztatów rowerowych jest najlepszy pod względem serwisu i cen.
- Kiedy widzisz kogoś z podwiniętą nogawką, myślisz „Biedaczysko, nie może sobie pozwolić nawet na osłonę łańcucha”. Zastanawiasz się, czy nie podjechać na następnych światłach i nie podarować mu trochę drobnych.
- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, że żyjesz w „kulturze rowerowej”. Nigdy też nie używasz tego sformułowania. Po prostu jeździsz.
- W czasie rowerowych godzin szczytu, gdy czekasz na czerwonym świetle, sprawdzasz najnowsze trendy mody wśród innych 100 cyklistów czekających razem z Tobą.
- Twoja cała garderoba może być zaklasyfikowana do „strojów rowerowych”. Zwłaszcza te szpilki od Christiana Louboutin’a albo dwurzędowy żakiet od Zary.
- Gdy jakiś dziwak w samochodzie zajedzie Ci drogę, posyłasz mu mroźne spojrzenie i zapominasz o całej sprawie 50 metrów dalej.
- Rdzę na rowerach postrzegasz jako uroczą i estetyczną. Te lśniące, nowe rowery są jakieś takie krzykliwe.
- Odnalezienie swojego roweru na parkingu przy stacji zabiera Ci ponad 15 minut.
Wszystko to oczywiście należy przyjmować ze zmrużonym okiem. Lista pochodzi z Danii, z bloga The Copenhagen Bike Culture Blog (Blog Kopenhaskiej Kultury Rowerowej) i adresowana jest raczej do płci pięknej. Bo, jak już wiemy, tam kobiet rowerami jeździ naprawdę wiele. Wszystkie zdjęcia pochodzą z bloga Copenhagen Cycle Chick (polecamy!).
Oby w nowym roku jak najwięcej miast w Polsce mogło ogłosić, że kultura rowerowa w nich kwitnie!
2 thoughts on “Test na występowanie "kultury rowerowej"”
t
(31 grudnia 2007 - 14:53)ale kaski to mozna by nosic bezpieczniej bedzie
ZieloneMigdały
(31 grudnia 2007 - 16:12)@t – gdzieś czytałem, że osoby jeżdżące w kaskach mają złudne poczucie bezpieczeństwa i przez to częściej ulegają wypadkom. Może w spokojnym ruchu miejskim dałoby radę przeżyć bez nich? Przyznasz chyba, że zeszpeciłyby przedstawione tutaj i na blogu Copenhagen Cycle Chick rowerzystki…