Filmy przyrodnicze często zasadzają swoją fabułę na sensacji – znamy to: polowania, drapieżnik w starciu z ofiarą i ekscytujący się przed kamerą poszukiwacze przygód. Niekoniecznie tego akurat szukamy. Wyżej w hierarchii stawiam poznanie, ale nie podane w pigułce – tylko dające nam czas na refleksję. Stąd może sukces takiego filmu jak np.: „Microcosmos”.
Ostatnio deszcz nagród posypał się na film „Więcej niż miód”, który należy do tej cenniejszej, w moim odczuciu, kategorii filmów przyrodniczych. Nominowany do Oscara reżyser Markus Imhoof porusza kwestię masowego wymierania pszczół na całym świecie. Z uporem detektywa bada to globalne zjawisko od Kalifornii przez Szwajcarię, Chiny i Australię. Towarzyszy temu niesamowita makro-fotografia pszczół w locie, kadry z wewnętrznego życia ula, technologią umożliwiającą obserwację niewidocznych gołym okiem zjawisk. Imhoof z własnej perspektywy pokazuje rolę i piękno pszczół, ukazując fascynujący, złożony i niestety – zagrożony świat. Rejestruje hodowlę matek pszczelich w najdrobniejszych szczegółach, odkrywa niebezpieczeństwa związane z zanieczyszczeniem środowiska, stosowaniem środków ochrony roślin, antybiotyków, chorób bakteryjnych i pasożytniczych tworząc wrażenie świata fantastycznego, bliskiego nam przecież, a jednocześnie zupełnie nieznanego. Starając się zapobiec katastrofie reżyser mówi „Chcę uświadomić ludziom dramat sytuacji pokazując jej szerszy kontekst, którym jest pęd, wywoływany przez stale rosnącą piramidę globalnego wzrostu gospodarczego. Dlatego oddałem w tym filmie głos pszczołom.”
Nie widzieliśmy całości, ale z trailera wynika, że jest to film kontemplacyjny, studium świata pszczół w szczególnym momencie zagrożenia światowej populacji. Dlaczego akurat o tym piszemy? Nie jest to temat chwytliwy ani popularny, pewnie słabo się „klika”, ale … Obok naszego domu jest 6 uli – kiedyś pełnych. Teraz został tylko jeden, mamy wiec naoczny przykład niepokojącego zjawiska wymierania pszczół. A jest o co walczyć.
Za: filmforum
Zdjecia: Bordrglider, Andreas