Narty które dają wolność

Na biegówkach w Bieszczadach

O ile latem jeździmy na rowerach, chodzimy na spacery i czasem popływamy w morzu czy jeziorze, o tyle zimą aktywność fizyczna spada niemalże do zera. Tak bywało w naszym przypadku przynajmniej – ale do czasu.

Znaleźliśmy zimową alternatywę dla letnich dyscyplin: narty turystyczne, czyli niezjazdowe. Różnorodność tego rodzaju sprzętu jest wielka – poczynając od nart wąskich z wiązaniami o bardzo prostej konstrukcji zapewniającej swobodne unoszenie pięty, aż do nart sporo szerszych, z metalowymi krawędziami i odpowiednio solidniejszymi wiązaniami, pozwalającymi na poruszanie się w górę i w dół naprawdę stromych stoków.

Muszę przyznać, że narty biegowe zupełnie podbiły nas jako sprzęt i jako idea. Prostota i funkcjonalność są tu właściwie nie do przecenienia. Mając narty biegowe potrzebujemy tylko śniegu i temperatury, która nie pozwoli mu się rozpuszczać. I białe przestrzenie są nasze. A ponadto:

  • nie zużywamy energii, potrzebnej do wciągnięcia nas na górę – jak w nartach zjazdowych;
  • nie musimy zużywać paliwa potrzebnego na dojechanie z płaskiego Mazowsza w bardziej urozmaicone morfologicznie tereny;
  • nie rozjeżdżamy stoków i nie potrzebujemy całej tej infrastruktury która szpeci i niszczy nasze Tatry.

A także – co nie jest bez znaczenia … mamy o wiele większą satysfakcję. Biegówki

Na biegówkach w Bieszczadach

Zobacz również:

  • Brak powiązanych tematów

3 komentarze

  1. no pewnie, że biegówki są extra – wczoraj o mało co nie pojechałem nawet na nich do sklepu na zakupy (ale taka ilość śniegu to rzadkość)

    A tak trochę poważniej – w końcu gdyby nie biegówki, to Finowie przegraliby sromotnie wojnę obronną w 1940 roku. A tak – wygrali z radziecką (a więc zaprawioną w bojach w mroźnym klimacie) armią głównie dzięki niesamowitej mobilności, jaką dały im biegówki.

  2. Eeeee tam, wtedy kiedy Finowie bili Sowietow nie bylo biegowek/zjazdowek/bogjedenwiejeszczeczego tylko zwykle dechy z metalowym uchem i rzemieniem. Calosc nosilo sie na plecach zapiete w X. Chyba ze byl snieg :)
    A Finowie wygrali dzieki terenowi, lepszej organizacji, doskonalemu wyszkoleniu strzeleckiemu i posiadaniu tzw. jaj, ktorych zaden agitkompan z NKWD nie zastapi. I mala poprawka, wojne obronna (I faze) wygrali Finowie w 1939. W marcu 1940 (II faza) musieli podpisac pokoj na sowieckich warunkach. I zadne narty czy morale im nie pomoglo. Nie mozna wygrac, jesli w ludziach i sprzecie jest 40:1 :(

    PS. Macie gaz…? Juz niedlugo… U Finow wciaz wisza kaemy po chalupach. Pamietaja.

  3. Zawsze mi Finowie tą wojną obronną imponowali. Dali Ruskom popalić, ot co :) dziękuję autorowi za wrzucenie linku do Biegowki.pl. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.